- Mam dom, do którego nieustannie wracam, rodziców, przyjaciół, znajomych. Dzięki teatrowi tych ostatnich jest naprawdę sporo i są porozrzucani po najróżniejszych miejscowościach. To zawsze daje jakiś punkt zaczepienia, ilekroć przybywam do obcego miasta - mówi Beniamin M. Bukowski, dramatopisarz, dramaturg i reżyser w rozmowie z Justyną Jaworską w Dialogu.
Trudno nam się było umówić na rozmowę, w ciągu dwóch tygodni zdążył pan być bodaj w sześciu miastach, a określa się pan jako "miłośnik herbaty z mlekiem" i (jeśli dobrze wyczuwam) domator. Czy pisanie "Mazaganu", sztuki o twierdzy, która przepłynęła ocean, nie było do pewnego stopnia odreagowaniem teatralnej tułaczki? - Dla domatora konieczność częstego podróżowania zawsze będzie pewnym dyskomfortem. Istnieje całkiem sporo powieści o tym, że opuszczanie swoich czterech ścian i uporządkowanego trybu życia ma zawsze doniosłe konsekwencje - często okazują się one formujące, innym razem niszczące - ale nigdy nie są niewinne. Czytam właśnie "Ambasadorów" Henry'ego Jamesa, który odmalował ten problem z niezrównanym psychologicznym wdziękiem. Jednak temat, który starałem się poruszyć w sztuce, jest bardziej złożony. Nasi protoplaści tworzyli społeczności wędrowne. Dziś migracja - i nie mówię tylko o najbardziej palącym zagadni