"Zygfryd" w reż. Hansa-Petera Lehmanna w Operze Dolnośląskiej we Wrocławiu. Pisze Józef Kański w Ruchu Muzycznym.
Jakkolwiek na premierze Wagnerowskiego "Zygfryda", danej 18 czerwca przez Operę Dolnośląską w gigantycznym wnętrzu wrocławskiej Hali Ludowej, nie pojawił się - choć był zapowiedziany - wnuk wielkiego kompozytora, 85-letni Wolfgang Wagner, szefujący od lat Festiwalom w Bayreuth, to i tak było bardzo uroczyście i podniośle, a dla niektórych także trochę piknikowo, bo operowe "superprodukcje" w Hali Ludowej (gdzie swobodnie zasiąść może około czterech tysięcy widzów) gromadzą z reguły publiczność bardzo rozmaitą. Dodajmy od razu, że wszystkie bilety zostały wykupione na długo przed tą premierą- podobnie jak i na kolejne trzy przedstawienia - a sporą część widowni wypełniły zwarte grupy przybyszów zza Odry, organizowane przeważnie pod egidą licznych w Niemczech Towarzystw Wagnerowskich, również tego z Bayreuth. I z pewnością widzowie ci nie doznali zawodu ani też nie odczuli znużenia, choć spektakl był bardzo długi (blisko sześć godzin