Z teatrów warszawskich: "Człowiek z La Manchy" w Teatrze Dramatycznym. Rozumiem intencje dyr. Cieślaka: wystawia musical, żeby zatrzymać w teatrze publiczność z "Metra". Słusznie, ale... Ten musical (z librettem o fabule podobnej do "Opery Żyda" Kacyzne) jest zupą sporządzoną na gwoździu: dwie efektowne melodie na tle muzycznej szarzyzny. Przedstawienie wokalnie ledwie poprawne, choreograficznie ubożuchne (w krakowskim "Ubu rexie" Pendereckiego jest trzy razy więcej ruchu), z reżyserią zajmującą się z grubsza tylko pierwszym planem... Niby nic się nie stało, ale wniosek stąd jeden. Musical nie wymaga wielkiego intelektualnego wysiłku, ale wymaga czasu i treningu. Z marszu się nie udaje. A o poczynaniach Piotra Cieślaka myślę z nadzieją. Nareszcie "ktoś nowy", kto nie tylko lubi, ale chyba także umie być dyrektorem.
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 3