Już od dawna nie mieliśmy w Warszawie przedstawienia, które by wzbudziło tyle dyskusji. Nie klasą artystyczną, bo ta wydaje się niewątpliwa, lecz swoim ładunkiem treściowym. Trochę to nieoczekiwane, bowiem powieść Romana {#au#282}Bratnego{/#} jest dobrze znana i jeśli nawet wywołała jakieś emocje, to dawno już one minęły. Zygmunt Hübner otworzył Małą Scenę Teatru Powszechnego - na którą przyszło nam poczekać z racji jakichś błędów budowlanych prawie rok - swoją adaptacją powieści "Trzech w linii prostej" i okazało się to pomysłem bardzo owocnym. Sądząc po temperaturze popremierowych dyskusji, przedstawienie ma zapewnione komplety na dłuższy czas. Myślę, że mówiąc o przedstawieniu należy się oderwać od powieści Bratnego. Wydaje się bowiem, że nie tyle istotna jest tu sprawa zgodności adaptacji z powieścią, co pewna metamorfoza, jeśli tak można powiedzieć, jakiej uległ jej tekst w zetknięciu ze sceną. Mówiony przez świetn
Tytuł oryginalny
Trzech w linii prostej
Źródło:
Materiał nadesłany
Zwierciadło, nr 48