NA "Wujaszka Wanię" w "Ateneum" warto pójść choćby ze względu na aktorów. To duża przyjemność - i niezbyt często, niestety, się zdarzająca - smakować grę tak znakomitą w każdej roli, tak precyzyjną i naturalną zarazem, tak mistrzowską w opanowaniu rzemiosła. Gra to bardzo Czechowowska. Można powiedzieć: tradycyjnie Czechowowska. Z wydobyciem całego dramatu wewnętrznego, wszystkich drgnień uczuć i myśli ukrytych pod potoczną gadaniną ludzi, którzy jedzą, piją, wchodzą i wychodzą, pracują - a tu równocześnie rozstrzyga się ich szczęście i życie. Z przeciąganiem dialogów, pauz i zamilknięć może nawet nadmiernym. Chciałoby się miejscami więcej zwartości, szybszego tempa i ostrości tak, jak to jest w akcie pierwszym, a co potem rozpływa się trochę zbyt leniwo. Ale w tym stylu, powtarzam, każda rola osiąga doskonałość, której stopnie w poszczególnych wypadkach trudne są do określenia. Z Czechowa jest t
Tytuł oryginalny
Trzeba żyć
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy Nr 11