- Nie muszę być dyrektorem artystycznym opery w Łodzi. To duży zaszczyt, który mnie spotkał po 30 latach pracy, ale nie mam zamiaru z nikim walczyć - mówi nowy dyrektor KAZIMIERZ KOWALSKI.
Dariusz Pawłowski: Jak długo zastanawiał się pan nad tym, czy ponownie objąć dyrekcję Teatru Wielkiego w Łodzi? Kazimierz Kowalski: - Zastanawiałem się chyba cztery razy na przestrzeni ostatnich lat. I były to zastanowienia związane z propozycjami. Teraz myślałem trzy dni, a propozycję dostałem od dyrektora naczelnego teatru, Wojciecha Skupieńskiego. Chcę, by do czerwca zapełniła się widownia, bo od Teatru Wielkiego w Łodzi odzwyczaili się widzowie. I cokolwiek byśmy pisali o poziomie przedstawień, to w naszym teatrze, w którym pracuję od 30 lat, sytuacja z publicznością nie wygląda zadowalająco. Przed Nowym Rokiem byłem na "Napoju miłosnym" i zobaczyłem, że na widowni jest 200 osób. Wydało mi się smutne, że takie dzieło nie ma swojej publiczności. Kłopot jest też z innym pięknym przedstawieniem - "Adriana Lecouvreur", bo zbliża się jego premiera studencka, a sprzedaż biletów jest dramatyczna. A nie chcę odwoływać przedstawień, bo ni