Wśród bogatej i barwnej palety dyrektorów operowych w Polsce i na świecie byli i są posiadacze ogromnej liczby wyuczonych profesji: prawnicy, ekonomiści, kompozytorzy, śpiewacy, reżyserzy, tancerze, muzykolodzy, bankierzy, archiwiści, kupcy, a nawet jeden inżynier kolejowy - pisze Sławomir Pietras w Angorze.
W latach sześćdziesiątych Danuta Baduszkowa często reżyserowała w Poznaniu. Cieszyłem się już wtedy przyjaźnią najpierw z jej urodziwą córką, moją rówieśniczką, a później, kiedy Dorota zaczęła studiować geografię, pozostałem w wieloletniej, jakże cennej zażyłości z Matką, wybitną reżyserką, charyzmatyczną dyrektorką, niepospolitą osobowością, a przede wszystkim budowniczym Teatru Muzycznego w Gdyni. Kiedyś u mnie na Winogradach po kolejnym pracowitym dniu (Ona w Operze, a ja na wydziale prawa) w atmosferze swobodnej wymiany zdań rozbawiony powiedziałem: "Wiesz, Danusiu, ten asystent Satanowskiego chce podobno zostać dyrektorem Opery!". Baduszkowa natychmiast spoważniała, odsunęła na bok to, co miała w kieliszku, i zawyrokowała: "Zapamiętaj sobie na całe życie - aby zostać dyrektorem teatru, trzeba przecie wszystkim tego chcieć! Weź to więc pod uwagę, kiedy będziesz podejmował taki zamiar". Nie miałem wtedy takiego zamiaru. Po w