Jeden z najważniejszych (i najbardziej kontrowersyjnych) dramatów współczesnych - "Do piachu " Tadeusza Różewicza - zobaczymy dziś w Teatrze Ósmego Dnia. Rozmawiamy z twórcami przedstawienia, którzy wczoraj przyjechali z Lublina do Poznania po raz kolejny. Poprzednio nie wszyscy chętni zmieścili się na widowni.
EWA OBRĘBOWSKA-PIASECKA: To kolejny Wasz męski spektakl - po "Ferdydurke" Gombrowicza i "Scenach z życia Mitteleuropy" inspirowanych "Niepokojami wychowanka Törlessa" Musila. Faceci są bohaterami, faceci nadają ton, styl scenicznym działaniom. Czasami wręcz czuje się męski pot... JANUSZ OPRYŃSKI (z teatru Provisorium): Rzeczywiście, traktujemy te spektakle jak tryptyk. Wszystkie trzy łączy podobna metafizyczna wizja: to świat, w którym Bóg opuścił człowieka. WITOLD MAZRKIEWICZ (z Kompanii Teatr): Ale są i różnice. Po raz pierwszy - a pracujemy razem już od ośmiu lat - nie dokonujemy adaptacji powieści, tylko wystawiamy gotowy dramat. Oczywiście zabieramy się do tego z całym dobrodziejstwem inwentarza naszego sposobu pracy teatralnej, ale w zasadzie nie dokonujemy żadnych radykalnych zmian. To jubilerska robota. Z "Do piachu" wszystko jest dobrze, póki się nie włoży w to palców... EOP: Potem palce przytrzaskują drzwi? WM: Dokładnie tak. R