EN

1.04.2012 Wersja do druku

Trybuna - dużo zachwytu i pewna wątpliwość

"Trybuna" to nie jest kabaret o kibolach i ciotach, tylko pełna szyderstwa i rozpaczy rzecz o polskiej demokracji. O tym, że być może niczego takiego dawno tu już nie ma, że przegapiliśmy moment, gdy znikło, a to co dziś nazywamy demokracją to atrapa, wydmuszka, wypłukany z treści rytuał - pisze Agnieszka Graff dla e-teatru.

"Tęczowa Trybuna 2012" Strzępki i Demirskiego to spektakl, który zachwyca. Oczywiście nie wszystkich - słyszałam jakieś pomruki niezadowolenia, że banał czy nachalna publicystyka, zauważyłam też, że po przerwie widownia ciut się przerzedziła. Ale mnie i moich znajomych "Trybuna" zachwyciła. Czym? Po pierwsze literackim kunsztem, urodą samego tekstu, rozbrajającą trafnością wypowiadanych na scenie słów i zdań. W poświęconym Strzępce i Demirskiemu numerze "Notatnika Teatralnego" Igor Stokwiszewski napisał uczenie i słusznie, że "Strzępka radykalnie obniżyła rejestr języka teatralnego". To akurat łączy "Trybunę" z całym dotychczasowym dorobkiem Demirskiego. Jego dramaty są mocno przyklejone do codzienności, tu nie ma mowy trawy. Demirski i Strzępka odmawiają udziału w grze, która oddziela sztukę od polityki, tej przeraźliwie nudnej zachowawczej grze, która od trzech dzisięcioleci toczy się wśród polskich elit, a której główne zagranie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał własny

Materiał własny

Autor:

Agnieszka Graff

Data:

01.04.2012