Sympatycy młodych brutalistów otrzymali od łódzkiego Teatru im. Jaracza prezent: "Polaroidy. Kilka ostrych zdjęć" Marka Ravenhilla - guru brytyjskich dramaturgów neonaturalizmu.
Tekst nie grzeszy wysoką jakością i trudno powiedzieć, by był napisany z bezbłędnym wyczuciem sceny. Tym większe uznanie należy się reżyserowi Andrzejowi Majczakowi, a nade wszystko aktorom (zagrali znakomicie), którzy umieli wykreować zeń zajmujący spektakl stanowiący oryginalne dzieło sztuki. Bohaterowie Ravenhilla, podobnie jak Szekspira czy Becketta, żyją nadziejami na lepszą przyszłość, boją się uczuć, uprawiają grę pozorów, bronią przed miłością, za fanfaronadą skrywają lęki, dezynwoltura i powierzchowność są ich kostiumami. Pięknie o takich uczuciach i drodze emocjonalnego rozwoju pisali poeci, dramaturgowie (w bogatej historii) wzbijali tumany obłoków, by jak najgłębiej sięgnąć do ludzkiego wnętrza, zobaczyć najskrytsze tajemnice i opowiedzieć o nich. Tymczasem Ravenhill, by mówić o strachu, tabu, miłości, kłopotach z samookreśleniem, a nawet polityce, nie zagląda do wnętrza ludzkiego, a najzwyczajniej wywleka to wnęt