"Szymanowski i taniec" w choreogr. Ewy Wycichowskiej, Jacka Przybyłowicza i Emila Wesołowskiego w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
Ta premiera pokazuje talenty, ale także obnaża niedostatki warszawskiego zespołu i polskiej choreografii. Wieczór baletów z muzyką Karola Szymanowskiego zaplanowała poprzednia dyrekcja Opery Narodowej. Miał być wstępem do atrakcji najbliższych miesięcy. Gdy po zmianach personalnych w teatrze wypadły one z harmonogramu, spektakl "Szymanowski i taniec" stał się głównym wydarzeniem sezonu. I może dobrze, bo w centrum zainteresowania znalazł się balet, sztuka lekceważona przez ostatnich szefów teatru. Muzykę Szymanowskiego trudno jednak opisać ruchem. Jego balet "Harnasie" od czasów prapremiery w 1935 r. wciąż czeka na artystę, który nada mu porywający kształt. Emil Wesołowski odświeżył swoje pomysły inscenizacji sprzed dziewięciu lat, silniej zaznaczył folklorystyczny charakter "Harnasi", ale jego choreografia nie ma góralskiego ognia ani siły uczuć. Prostota miłosnych duetów przemieniła się w banalność, scenom zespołowym brakuje plasty