Po "Wiśniowym sadzie" Leonida Hejfeca można sobie było wiele obiecywać. Bo to i reżyser, który Czechowa zna od młodości, i sam Czechow, i coraz lepszy zespół aktorski i Danuta Stenka (niedawno wspaniała Elektra) w roli Raniewskiej. Spektakl zaczyna pantomima służącej Duniaszy (Małgorzata Kożuchowska) na tle słodkawej muzyczki w olbrzymim salonie - landarze, trudno uwierzyć że była tu kiedyś sypialnia. Jedna ściana wyklejona jest ordynarnie świecącą tapetą - czymś w rodzaju pleksiglasu. Z przodu sceny na całej szerokość posadzono sztuczne liście tytułowego wiśniowego sadu. Na scenie pojawia się także jego symbol - gałąź wiśni. Dekoracja Wiesława Olko razi złym operowym smakiem (bo bywa i dobry), tandetą wykonania i brakiem wiarygodności - nawet zapuszczone, podupadłe rosyjskie dworki były w lepszym guście. W takim niefortunnym anturażu ma się rozegrać dramat byłych państwa, ustępujących miejsca nowobogackim oraz dramaty uczuciowe boha
Tytuł oryginalny
Trudny Czechow
Źródło:
Materiał nadesłany
Sztandar Młodych nr 77