Pierwsza premiera Teatru Polskiego pod nowym kierownictwem. Uroczysta - jak to zaznaczono na zaproszeniach. Otwierająca nowy okres w niezbyt szczęśliwych, powojennych dziejach tej sceny. Okres mający - w zamierzeniach kierownictwa - przynieść jej odrodzenie, trzeba więc poza maksymalną życzliwością - ta zawsze obowiązuje - uzbroić się także w tolerancję sądów, mającą względy dla trudności wszelkich początków. I dla trudności inscenizacyjnych właśnie z "Lillą Wenedą". Teatr Polski chciał nawiązać do pierwszej powojennej premiery na swej scenie. Wtedy w styczniu 1946 roku ta tragedia Słowackiego o zagładzie narodu i nadziei podniesienia się z upadku zabrzmiała blisko i przejmująco. Wzruszała głęboko publiczność, choć ówczesna inscenizacja nie byle kogo, bo samego Juliusza Osterwy, budziła wiele istotnych zastrzeżeń. O "Lilli Wenedzie" historycy literatury wyrażali dość rozbieżne opinie. Jedni uważali ją za najdoskonalsze osiągni
Źródło:
Materiał nadesłany
"Życie Warszawy" nr 300