Premiera "Helmucika" Villqista w toruńskim teatrze odbyła się w dobrym momencie
Nową sztukę Ingmara Villqista, napisaną specjalnie dla teatrów w Poznaniu i Toruniu, które wspólnie przygotowywały premierę, trzeba oglądać tak, jakby dotyczyła dzisiejszej rzeczywistości: na ulicy, za oknem, ale i na świecie. Kontekstem dla "Helmucika" są zarówno prasowe relacje o brutalnych gwałtach, jak żywe wspomnienie ataku terrorystycznego na Stany Zjednoczone. To sztuka o życiu w świecie pełnym okrucieństwa. Podkreślam dzisiejszą rzeczywistość, gdyż autor (powszechnie wiadomo, że pod pseudonimem kryje się polski historyk sztuki, którego nazwisko zaprzyjaźnieni krytycy pomijają milczeniem - niech więc tak zostanie) ubrał historię Helmucika w kostium kojarzący się z hitleryzmem, ale postawił liczne znaki sugerujące, że rzecz dzieje się dużo, dużo później. Dla opowiadanej anegdoty nazizm jest skojarzeniem najbliższym. Bliższym na pewno niż np. ortodoksyjny islam czy jakieś okrutne ze swej natury kultury afrykańskie albo egzotyczne d