"Przypadek Krzysztofa Kieślowskiego" w reż. Bartosza Szydłowskiego w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Na "Przypadek" w Łaźni Nowej szłam zaciekawiona, wyszłam zdumiona tym, że niezbyt skomplikowane (fabularnie) historie można tak zagmatwać i odebrać im sens. Film Kieślowskiego oglądałam wiele lat temu i nie przypomniałam go sobie przed łaźniową premierą. Spektakl jest przecież dziełem autonomicznym, nie trzeba się wspierać filmem, który był jego pierwowzorem, albo raczej, jak mówił Bartosz Szydłowski, inspiracją. Niech więc przemówi teatr, zwłaszcza że film był mocno związany z czasem, w jakim powstał (kręcony w 1981 r., na ekrany wszedł kilka lat później). Co znajdzie współczesny reżyser teatralny w historii sprzed trzydziestu kilku lat? Może dostrzeże sprawy korespondujące z obecną sytuacją? A może spojrzy na lata 80. z naszej perspektywy? Błądzenie po omacku we mgle Okazało się, że film Kieślowskiego posłużył Szydłowskiemu do stworzenia tak zagmatwanej sytuacji teatralnej, nieodnoszącej się ani do współczesności