Dym z kadzideł unosi się na scenie. Zgodnie z didaskaliami Wyspiańskiego, przedstawienie zaznacza nastrój Wielkiej Nocy Zmartwychwstania, w krakowskiej katedrze. Tak się zaczyna "Akropolis" Wyspiańskiego, przywieziona na Spotkania Warszawskie przez krakowski Teatr im. Słowackiego, w reżyserii Krystyny Skuszanki. Zadanie nie było łatwe. Jeśli formę dramatopisarską Wyspiańskiego można określić jako nowatorską. "Akropolis" jest jednym z punktów szczytowych owego dążenia. Utwór osnuty dookoła legend homeryckich, biblijnych i polskich, rozgrywający się w katedrze i na stokach Wawelu, mocno osadzony w tradycji, jest zarazem splotem scenicznych metafor. Największe trudności nasuwa akt pierwszy, ukazujący nagłe ożycie pomników i posągów, przezwyciężenie "letargów" i bezwładów. Nawet czas próbuje tu zatrzymać swe dzieło destrukcji i wydostać się poza zamknięte bramy. Kobiecość przekreśla księgę dziejów, rozbrzmiewają poszepty miłości, z
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 294