Lec napisał kiedyś o pukaniu, które dochodzi spod dna. Zapewne tego dna, na jakie opadliśmy w końcu wszyscy. Nie dziw więc, że aforyzm przypomniał mi się, gdy opuszczałem gościnne progi warszawskiego Teatru Dramatycznego po premierze "Zatrutej studni". Nie dlatego, iżby można było nazwać ją "denną". Skądże! Oglądało się na tej scenie, po wyrzuceniu z dyrektorowania Gustawa Holoubka, dużo gorsze widowiska. I to kolejno za kadencji wszystkich jego następców. Ale ostatnie mówi nie tyle o dnie, co o pukaniu z dołu. Takie bowiem pukanie w najmroczniejszych dniach długiej zimy stanu wojennego uprawiał autor tekstów poetyckich, które złożyły się na przedstawienie-Jacek Kaczmarski. Mało komu w Polsce jest obce nazwisko i- co ważniejsze - twórczość autora i kompozytora śpiewanych wierszy, mimo że od lat przebywa on za granicą. Mimo? A może właśnie dlatego, gdyż Kaczmarski raz po raz daje się słyszeć na "wolnoeuropejskich" krótkich
Tytuł oryginalny
Kurtyna w dół
Źródło:
Materiał nadesłany
Zdanie nr 1