No i mieliśmy nareszcie ważną premierę w Teatrze TV, o której nikt nie powiedział słowa eksplikacji. U nas tak zawsze: o "Ich czworgu" pa Treugutt z właściwym sobie wdziękiem gawędziarza opowiadał, jak to oni formowali się przed ćwierć wiekiem w urocze widowisko rozrywkowe - a o "Chłodnej jesieni" Eustachego Rylskiego ostrożne milczenie i tylko ten napis końcowy, który szybko mignął, że rzecz działa się w Stawisku, podrzuca spóźniony trop dla przeciętnego widza. A tropy są rozliczne - i zarazem mylące - że Eustachy Rylski napisał sztukę o Jarosławie Iwaszkiewiczu. Mylące - bo nie ma ona nic wspólnego ze sztuką biograficzną, a rozliczne - bo tylko jeden pisarz przystaje do takiej postawy wobec rzeczywistości i tylko jeden pisarz stanowił aż taką własność publiczną, jako reprezentant tzw. środowiska i tak nieprzerwanie sprawował rząd dusz nad nim i w jego imieniu, wyzwalając po równo emocje negatywne, co pozytywne. I ten pisarz, któreg
Tytuł oryginalny
Tropy wiodą do stawiska
Źródło:
Materiał nadesłany
Nowiny nr 47