Rzadko zdarzają się przedstawienia, które można poczuć przez skórę. "Borys Godunow" z Teatru Dramatycznego olśniewa siłą obrazów. I tylko czasem zdaje się, że bogactwo inscenizacji ukrywa zbytnie uproszczenie myśli
Piorunujące połączenie: "Borys Godunow" wrze od emocji bohaterów wylewających z siebie wszystko, jakby chcieli rzucić się życiu na pożarcie Pulsuje pierwotnymi instynktami, gdy człowiek skamle o przebaczenie, bo wie, że za chwilę trafi go cios prosto w serce. Albo gdy decyduje się wziąć udział w spirali zdrad, aby na koniec zasiąść na upragnionym tronie. Wiedząc, że chwila pełni jest tylko złudzeniem, bo zaraz Rosja, scena, świat spłyną krwią - znajdzie się ktoś jeszcze bardziej bezwzględny. To teatr budowany na zmysłowej stronie egzystencji. Zmysły każą postaciom przestać wierzyć w czystą, pożal się Boże, platoniczną miłość. Odrzucić ją czy raczej nigdy nie zaznać, nie poznać. Jest ceremoniał zaślubin wykrzywiony jak na groteskowej fotografii. Liczy się przywieranie ciał, lgnięcie do siebie, aby w brutalnym uścisku na chwilę zapomnieć. O rzeczywistości, którą rządzi strach. Jak u Szekspira występek wypiera mo