Moment, w którym Krystyna Janda zarządziła, iż w jej teatrze Sponsor będzie miał swój osobisty, oznakowany fotel, uznać można za przełomowy dla życia polskiego teatru. To był symboliczny gest kończący epokę, w której zestawienie sztuki z pieniędzmi było wstydliwe - pisze Elżbieta Kisielewska w Magazyn Business Centre Club.
Tron dla sponsora Więc Janda w Teatrze Polonia nobilitowała Teatralnego Sponsora. Dała mu tron. Był już najwyższy czas, bo tak naprawdę Sponsor wkroczył na deski polskich scen już 15 lat temu, kiedy ryzyko pierwszego prywatnego teatru podjęli Józefowicz i Stokłosa. Udało im się, bo w czasach, kiedy pojęcie marki byto jeszcze w powijakach, ich nazwiska już byty marką, i to ogólnopolską: na "Metro" przyjeżdżały tłumy z najodleglejszych miast. Produkt mieli więc najwyższej jakości. Fakt, że stosunkowo łatwy do sprzedania, bo rynek dla pozycji muzycznych był i nadal jest ogromny. Ale i tak obaj przez długi czas do interesu dokładali. Najcięższe czasy mają za sobą. Ale trzeba powiedzieć jasno: nie mieliby szans, gdyby nie sponsorzy. W ciągu kilkunastu lat podążali za nimi najpierw cichcem i chyłkiem, a potem z determinacją i tłumnie dyrektorzy scen państwowych. Żeby nie owijać w bawełnę: bez tej determinacji, skazani wyłącznie na wikt pańs