Pięć godzin trwające (cztery godziny muzyki, dwie przerwy) dzieło Hectora Berlioza "Trojanie" inscenizowane w koprodukcji opery w Walencji, Teatru Maryjskiego w Petersburgu oraz naszej Opery Narodowej, doczekało się - po prezentacjach w Hiszpanii i Rosji - polskiego wykonania. Z Katalonii są realizatorzy, grupa La Fura dels Baus, z Petersburga - szef muzyczny spektaklu Walery Gergijew, z Polski m.in. dekoracje. U nas, na scenie Opery Narodowej, odbyły się niestety tylko trzy przedstawienia. Wieczór mógł zadowolić miłośnika opery (dzięki poziomowi muzycznemu) i ubawić miłośników gatunku fantasy (dzięki zabiegom reżysersko-scenograficznym). W koncepcji Carlusa Padrissy Trojanie zarażają się najbardziej znanym wirusem komputerowym - koniem trojańskim. Ten wirus większość ludu niszczy, a ocalałych infekuje, tak więc Eneasz z towarzyszami odwiedzając Kartaginę (Marsa?) będzie musiał również dokonać dzieła destrukcji. Dużo tu było, za pomocą scenogra
Tytuł oryginalny
Trojański wirus komputerowy
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 4/22-01-11