Pomysł wydawał się ciekawy: przedstawić "Trojan" Hectora Beriioza jako przypowieść o cywilizacji zaawansowanej technologicznie, która w takim samym stopniu, jak świat antyczny, podlega prawom natury, kaprysom losu i sile przepowiedni. Pożenić to, co odwieczne, z tym, co nam bliskie. Berlioz od najmłodszych lat śnił o "Eneidzie", którą podsunął mu do czytania ojciec; mityczni bohaterowie z czasem stali się kompozytorowi bardzo bliscy. Carlus Padrissa, by uczynić ich bliskimi współczesnemu widzowi nawiązał w swym przedstawieniu do jednego z mitów kultury masowej - "Gwiezdnych wojen" George'a Lucasa. Już w foyer teatru witają nas statyści przebrani za postaci z filmu. Długo trwało, nim operowy epos Berlioza znalazł miejsce w repertuarze. Choć dzieło nie jest dłuższe niż "Walkiria", Zygfryd czy "Zmierzch bogów" Wagnera, o "Śpiewakach norymberskich" nie wspominając, onieśmielał jego epicki rozmach i różnorodność nastrojów - Berlioz dokonał w T
Tytuł oryginalny
Trojanie i zawiedzione nadzieje
Źródło:
Materiał nadesłany
Ruch Muzyczny nr 5/06.03