EN

1.10.1987 Wersja do druku

Trochę uczciwej złośliwości

1. Co pewien czas na środek jednej z kilkudziesięciu polskich scen wychodzi kolejny Gogolowski Horodniczy. Boleściwym gestem ściska łeb przyozdobiony krótko strzyżoną peruką (od czasu krea­cji Jana Kurnakowicza większość pol­skich Horodniczych czesze się najeża). Z emfazą, z patosem ciska w widownię słynne "Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się smiejecie!" Ale minę ma tak jakby zakłopotaną. Bo i w samej rzeczy nikt się nie śmieje. Już prędzej współczu­cie można odnaleźć w oczach widzów. Nieszczęśliwy facet - mówią te litościwe spojrzenia - świństwo mu zrobili, przyk­ro patrzeć, jak się męczy. Komu to chcia­łoby się śmiać? Coś niedobrego dzieje się z naszym śmiechem. Na widowniach teatralnych daje się to zauważyć bardzo wyraźnie. Widz pragnie żartu, rozśmieszenia, zaba­wy - to pewne. Ale akceptuje w gruncie rzeczy niemal wyłącznie humor gagowy, mechaniczny, bezpośredni. Znacznym powodzeniem cieszą się nowe odmiany

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Trochę uczciwej złośliwości

Źródło:

Materiał nadesłany

Dialog nr 10

Autor:

Jacek Sieradzki

Data:

01.10.1987

Realizacje repertuarowe