O dość pokaźnej serii przyciężkich lub niespójnych artystycznie przedstawieniach jakie oglądaliśmy na scenach warszawskich, "Śluby panieńskie" w Teatrze Polskim podziałały ożywczo. Wyróżniały się dowcipem, precyzją reżyserską i aktorską, czego nie przysłoniła skłonność ku farsie ujmująca nieco wdzięku, który zwykle kojarzył się z dobrymi przedstawieniami tej komedii, uroczej a bynajmniej nie płytkiej. Nie jest to też sztuka aż tak staroświecka by nie znaleźć w niej skojarzeń związanych z naszymi obserwacjami. Ileż to współczesnych panien wynosząc nie najlepsze doświadczenia z domu zarzeka się, że woli samotność i własny choć ciasny, (pokoik niż kaprysy męża, obowiązki ponad siły, a później ani się nie obejrzą jak, ze wzruszeniem zbierają gratulacje od weselnych gości. Przedstawienie "Ślubów panieńskich" w Teatrze Polskim w Warszawie utrzymane było w stylu epoki a jednocześnie współczesne dzięki aktorstwu, reżyserii
Tytuł oryginalny
Trochę pogody na scenie
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Powszechne nr 48