Naprawdę - triumf reżysera i adaptatora. Może, w tym wypadku, słuszniej byłoby napisać: prezentera. Mimo że prezentowano dramaturga nie show ani gwiazdę, że dramaturg ten pisał o sprawach poważnych i wcale poważnie, że pisał pod pewnymi względami (dialogi!, sławetne już w historii teatru "muzyczne" dialogi) mistrzowsko, a więc pozornie - prezentera, aranżera itp. mu nie potrzeba. A jednak to, co zrobił na scenie Sali Prób Teatru Dramatycznego z dramatem Karola Huberta Rostworowskiego "U mety", trzecim w trylogii naturalistycznej ("Niespodzianka", "Przeprowadzka", "U mety") sztuką dokładnie z roku 1932 Ludwik René jest na pewno czymś więcej niż: reżyseria, adaptacja, opracowanie tekstu. Najkrócej - jest satysfakcją dla hrabiego Rostworowskiego, satysfakcją pełną i po latach. Jest też, oczywiście, serią aktów barbarzyństwa dokonanych w tekście, a ściślej biorąc - na jego klimacie, powadze, tym co jest duchem nie lit
Tytuł oryginalny
Wieczory w Dramatycznym
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura nr 3