- To w jakimś stopniu sztuka o depresji, ale przede wszystkim o miłości - mówi Agnieszka Glińska przed premierą spektaklu "Efekt" w Teatrze Studio.
Dorota Wyżyńska: Bohater "Efektu" [na zdjęciu] Tristan swoją Izoldę, która w sztuce ma na imię Maja, poznaje w klinice prowadzącej badania nad lekami antydepresyjnymi najnowszej generacji. Agnieszka Glińska: Tak, tu się poznają. Zgłosili się jako ochotnicy, każde z innego powodu. To miejsce akcji nie jest znowu tak bardzo wymyślone i niemożliwe. Takie badania są prowadzone. Żyjemy w błogiej nieświadomości i dopiero, kiedy czytamy ulotki leków, na których są wymienione wszystkie możliwe skutki uboczne, zaczynamy się zastanawiać, że ktoś jednak brał udział w takich badaniach i to u niego te skutki uboczne wystąpiły. Teatr zajmuje się depresją? - To nie jest sztuka o lekarzach, nie jesteśmy w Leśnej Górze. Choć z uwagą zajmujemy się tu skomplikowanym organizmem, jakim jest człowiek. Badamy naszą naturę - nieprzewidywalną i delikatną. Czy to, co czujemy i myślimy, znajduje się w naszym mózgu? W głowie czy w sercu? To w jakimś stopniu sz