Adam Hanuszkiewicz nie pierwszy raz konstruuje spektakl z tekstów, które pisane były bez myśli o inscenizacji teatralnej. Wiersze Norwida i pamiętniki Fredry, poemat Słowackiego, powieści Prusa i Dostojewskiego, adaptowane i inscenizowane odpowiednio, trafiały na sceny Teatru Powszechnego i Narodowego, budząc przeważnie spore zainteresowanie oraz odnosząc sukcesy u krytyki i publiczności. Początkowo jeszcze dyskutowano nad sensem tych poczynań znakomitego reżysera, potem przyzwyczajono się, usankcjonowano praktyki Hanuszkiewicza. Ostatni jednak spektakl tego rodzaju - "Treny" Jana Kochanowskiego - każe znów powrócić do pytań podstawowych. Czy rzeczywiście można i czy warto każdy utwór literacki pokazywać na scenie? Czy cykl poetycki Kochanowskiego, nawet pomysłowo przedstawiony, z dodatkiem muzyki i baletu, może wypełnić przestrzeń sceny i czas spektaklu teatralnego? Czy Scenę Narodową można i czy wolno wykorzystywać do lekko "doinscenizowanych" re
Tytuł oryginalny
"Treny" Hanuszkiewicza
Źródło:
Materiał nadesłany
Zwierciadło nr 25