"Gran Operita" w reż. Marcina Przybylskiego w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.
Paski informacyjne z telewizji, portal Pudelek i reportaże - to nowe źródła inspiracji dla twórców opery. Na scenie nie wystarczą już same ekstremalne emocje. Poszukiwane są tematy nie tylko kontrowersyjne, lecz także powszechnie znane. "Seks, obelżywy język i nadużywanie narkotyków to elementy opery" - można przeczytać na stronie londyńskiego Opera House. Wszystko się zgadza. Bez tych podstawowych składników trudno wyobrazić sobie "Madame Butterfly", "Traviatę", "Żywot rozpustnika" czy nawet swojski, poczciwy "Straszny dwór" (w którym najsłynniejsza aria ze słynnym "zażyj tabaki" to w końcu namowa do odurzania się). Ten konkretny opis dotyczy jednak nie tyle opery "w ogóle", ile najnowszej produkcji Royal Opera House, "Anna Nicole. The Party Always Ends". Spektakl, który miał premierę w lutym, to historia tragicznie zmarłej gwiazdy "Playboya", bohaterki licznych skandali, afer i głośnych procesów sądowych. Toczyła m.in. długoletnią, rela