- Są rzeczy straszne, o których mimo wszystko należy mówić. I nie dlatego, że one więcej się nie zdarzą. Zdarzą się. Ale chcę dołączyć się do głosu walczących o to, żeby "nigdy więcej". Mama poprosiła mnie, bym przekazała ludziom jej świadectwo. Więc przekazuję - mówi aktorka ALINA ŚWIDOWSKA, przed premierą monodramu "I więcej nic nie pamiętam" w Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie.
Pamiętniki Adiny Blady-Szwajger, lekarki z getta, przypomina w monodramie "I więcej nic nie pamiętam" jej córka. W dniu premiery mówi m.in. o dramatycznych wyborach: kula czy strzykawka śmierci. Z Aliną Świdowską rozmawiają Jolanta Gajda-Zadworna i Maciej Miłosz. Alina Świdowska: Zapewne całe życie. Ludzie bronią się przed takimi wspomnieniami. Kiedy pani poznała historię mamy? - Wiedziałam, że była w getcie, że po Powstaniu, które tam wybuchło, trafiła na aryjską stronę, ponieważ miała tak dobry wygląd i świetnie mówiła po polsku. Tacy ludzie byli na wagę złota. Dostawała zadania do wypełnienia - przygotowanie mieszkań i papierów dla uciekinierów... Ale nigdy nie mówiła o szpitalu, o tym, jak na jej oczach umierały dzieci, którym nie była w stanie, mimo lekarskiej wiedzy, pomóc. A ja nie pytałam, bo nie wiedziałam o co. Czuje pani żal, że matka milczała? Rozumie pani jej decyzję? - Tak ustawiła nasze życie,