Augustynowicz swoje spektakle zazwyczaj stara się utrzymać się w ascetycznej przestrzeni i tak też stara się prowadzić aktorów. W przypadku "Baala" zabrakło przełamania konwencji, komentarza, klamry - o spektaklu "Baal" w reż. Anny Augustynowicz we Wrocławskim Teatrze Współczesnym pisze Marta Bryś z Nowej Siły Krytycznej.
Pozornie spektakl Augustynowicz jest tajemniczy. Struktura i forma narzucają aktorom "bycie" na scenie, uniemożliwiają "czucie". Jednak kolejne sceny sprawiają wrażenie procesu przesiewania mąki przez wielkie sito, by na końcu, ku zdumieniu aktorów i widzów, stwierdzić, że cała mąka przeleciała i nic nie zostało. Reżyserka stworzyła Baalowi (Jerzy Senator) i pozostałym postaciom pole gry, ograniczone jedynie niewielkimi przedłużeniami kulis po bokach, kilkoma ławkami za zasłoną w głębi sceny, krzesłem i lustrem, którego skrzydła tworzą na końcu trumnę dla Baala. Konsekwentnie pilnuje też, by aktorzy nie zwracali się w dialogach do siebie, ale komunikowali poprzez widownię. Dosłownie kilkakrotnie podczas spektaklu rzucają okiem na scenicznych partnerów. Ruchy na scenie są spowolnione, wypracowane, nikt nie podnosi głosu, nie gestykuluje. Postaci sprawiają wrażenie łażących pająków, które są pewne triumfu nad swoją ofiarą, więc unikają