- Chciałem, aby Dumas spotkał współczesnego widza - mówi dziennikowi "La Stampa" reżyser Robert Talarczyk, przed premierą "Trzech muszkieterów" w Turynie. - Tych czterech bohaterów, oprócz kostiumów nie różni się niczym od dzisiejszych młodych ludzi, są targani tymi samymi uczuciami, pasjami, emocjami. To historia absolutnie ponadczasowa - dodaje reżyser.
Zaczyna się intrygująco: nad scenicznym niebem w Teatrze Astra wisi klubowa srebrna kula, niczym gwiazdy rozświetla siedemnastowieczne paryskie budowle. Efekt jak z planetarium i natychmiastowe pytanie: jesteśmy na dworze króla Ludwika XIII czy na dyskotece z lat 80.? Na skąpo oświetlonej scenie, a w rytm uderzającej muzyki pojawia się on, w obcisłym i skąpym kostiumiku z lateksu i blond peruce. Powoli, ale bez wahania zbliża się do dziewczyny, która tańczy w klubie. Poznajcie d'Artagnana. Pod nietypowym kostiumem kryje się dobrze znany pyszałek Dumasa, ten sam, który w Teatro Astra grał już w 30 przedstawieniach i był oglądany przez ponad 7000 widzów. Imponujące liczby teatralnej produkcji, gdzie widownia od początku jest wypełniona po brzegi. Do końca 8 odcinka tego teatralnego serialu przewiduje się, że zobaczy go 11200 widzów. Można już dziś śmiało mówić o sukcesie, po dotychczasowych 5 odcinkach i tuż przed szóstym, który reżyseruje Pola