"Transfer" w reż. Macieja Englerta w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.
Tak się złożyło, że swoje dwa najlepsze przedstawienia w ostatnich czasach szef warszawskiego Współczesnego stworzył w trybie ratunkowym. Zdarza się bowiem najlepszym nawet dyrektorom, że muszą przejąć dowodzenie próbami na kilka tygodni przed premierą, bo zakontraktowany reżyser sobie nie poradził. Na szczęście Maciej Englert wpuszcza na afisz tylko takie sztuki, które go obchodzą. Gdy więc wskutek nagłej katastrofy musi się sam zabrać do roboty, wie, co chciałby powiedzieć. Tyle że musi nagiąć zarówno utwór do własnego stylu, jak i siebie samego do utworu. To wzajemne przyginanie, niewątpliwie stresujące, owocuje jednak nadspodziewanym witalizmem, oryginalnością, nerwem scenicznym. Tak było z "Porucznikiem z Inishmore", jednym z najlepszych przedstawień minionego sezonu. Tak też jest z "Transferem" Maksyma Kuroczkina. Choć tu materia stawiła opór. Sztuki Kuroczkina, jednego z nowych drama-topisarzy rosyjskich, są bowiem erupcjami wariackic