"Czarodziejski flet" w reż. Jarosława Marszewskiego w Operze Podlaskiej. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.
"Czarodziejski flet" faktycznie jest czarodziejski - wszystko tu iskrzy, mży, jak nigdy dotąd czaruje światłem. I muzyką, która brzmi przepięknie, wreszcie słychać ją znakomicie. Bohaterowie śpiewają wspaniale, gorzej, gdy zaczynają mówić - czar pryska, dialogi brzmią papierowo. Czego jednak nie dopowiedzą, to dośpiewają, soliści i chórzyści - co zrozumiałe - właśnie w warstwie muzycznej czują się jak ryba w wodzie, to jest głównie ich świat. I tu spisują się świetnie, zresztą muzyka Mozarta to jedna z największych wartości najnowszej premiery w Operze i Filharmonii Podlaskiej, która ostatnim rzutem na taśmę, w końcówce roku, znalazła się w repertuarze gmachu przy Odeskiej. To historia miłości księcia egipskiego Tamina i córki Królowej Nocy - Paminy, którym po licznych perypetiach i próbach, mimo intryg matki dziewczyny, udaje się dojść do szczęśliwego finału. Cyfrowy trans "Czarodziejski flet" w reż. Jarosława Marszews