- Przez ostatnie dwadzieścia kilka lat można było mieć wrażenie, że pozbyliśmy się dawnego balastu, otworzyliśmy na świat - na innego i odmiennego. Przez to rośnie wewnętrzne poczucie własnej wartości - mówi Jacek Jabrzyk, reżyser. - I nagle wszystko zaczyna się odwracać. Znów okopujemy się we własnych lękach, fobiach, wyciągamy stare uprzedzenia. Znów Mickiewicz lepiej się w ustach układa. Co i rusz pobrzmiewa jego "zemsta na wroga".
"Trans-Atlantyk" Witolda Gombrowicza w reżyserii Jacka Jabrzyka to najnowsza premiera Teatru Dramatycznego im. Węgierki w Białymstoku. To nie pierwszy w Białymstoku spektakl mieszkającego w Berlinie polskiego reżysera. Wcześniej wystawił tu "Rewizora", w którym gogolowskie realia zastąpił strach przed urzędnikiem Unii Europejskiej, polskie fobie i kompleksy. "Trans-Atlantyk" Gombrowicza również monitoruje stan ducha Polaków. - W "Rewizorze" Polska pojawiła się poprzez aluzje i skojarzenia. Próbowaliśmy również wciągać widzów do scenicznego świata, budując sytuacje, kiedy stawali się jego uczestnikami, na przykład podczas powitania gości, które przemieniało się w wiec przedwyborczy Horodniczego - powiedział nam Jacek Jabrzyk. - U Gombrowicza sytuacja wygląda inaczej. On stawia siebie w centrum świata i ta perspektywa jest bardzo pociągająca. Nie nazwałbym tego jednak monitorowaniem, tylko pełnym zanurzeniem w polskość. "Trans-Atlantyk" jest ja