Te dwa spektakle, choć bardzo krótkie, grane są osobno. Nie dlatego, żeby wyciągnąć od widza więcej pieniędzy. Gdyby tak było, w teatrze nie pojawiłby się duży napis z zachętą: "Zapracuj sobie na bilet". Bo każdy może popracować na rzecz teatru i wtedy wchodzi za darmo na spektakl. W Radomiu, w którym bezrobocie wynosi dwadzieścia kilka procent, pomysł się przyjął - miejsca zarezerwowano do października. Śmierć i moda Osobne granie "Ślubu" i "Trans-Atlantyku" wynika z tego, że radomski teatr, skierowany głównie do młodej widowni, stara się nie trzymać jej za długo w teatrze, nie zanudzać, a w dodatku skłania ją do uczestnictwa w widowisku. Bezpośrednio po studenckiej premierze "Ślubu" dyrektor Powszechnego i reżyser spektaklu Adam Sroka pracował z aktorami i studentami medioznawstwa, którzy filmowali postacie dramatu. Podczas spektaklu "Trans-Atlantyku" w pierwszych rzędach siedzieli ludzie ubrani w stroje z lat 30.
Tytuł oryginalny
Trans-Atlantyk. Projekt
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza nr 53