Po raz pierwszy Marek Mokrowiecki przemówił do płockiej widowni jako aktor. Wystąpił w "Trans-Atlantyku" i "Zaproszeniu" w potrójnej roli: jako adaptator, reżyser i wykonawca. Przerobił dwa odległe od siebie utwory na monodramy i zagrał je - użyję muzycznego określenia - w tej samej tonacji. I stała się rzecz nieoczekiwana: ich odległość zmniejszyła się do krótkiego zgaszenia świateł. Gombrowiczowsko-Nowakowski bohater okazał się po Mokrowiecku efektowny. Aktorowi udało się wygrać oba gombrowiczowskie plany (powierzchowny wygłup i środek całkiem serio) i przenieść je na "Zaproszenie". Marek Mokrowiecki ma predyspozycje do tego, by robić w Płocku dobry teatr. Musi jednak wymagać od aktorów tyle, ile od siebie samego.
Tytuł oryginalny
Trans-Atlantyk
Źródło:
Materiał nadesłany
Goniec Teatralny nr 11