- Zasadniczym problemem teatru dla młodzieży jest to, że jego twórcy cały czas zmuszeni są poruszać się po krawędzi. Nieprzemyślany krok w jedną stronę i widzowie poczują, że nie traktuje się ich poważnie - o teatrze dla dzieci i młodzieży rozmawiają Zuzanna Berendt, Dominik Gac, Henryk Mazurkiewicz, Piotr Morawski i Sandra Szwarc, członkowie Komisji Artystycznej 25. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej, w miesięczniku Dialog.
MORAWSKI: Ogólnopolski Konkurs na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej to okazja, by obejrzeć teatr, jakiego na co dzień chyba nie oglądamy. Na przykład teatr dla dzieci i młodzieży. Mam wrażenie, że jest on słabo opisywany, a jeżeli jest - to raczej w wąskim kręgu. W związku z tym jest to okazja, by o tym teatrze porozmawiać, bo - jak zwykle - sporo było w tym sezonie zgłoszonych przedstawień, zwłaszcza dla dzieci, a co więcej stanowią one mniej więcej połowę spektakli, które zakwalifikowaliśmy do finału. Mamy "Dzikiego" z Wałbrzycha, "Kwiat paproci" z Teatru im. Słowackiego w Krakowie, mamy Thriller z warszawskiego Nowego, "Stasia i Złą Nogę" z Teatru Śląskiego w Katowicach, wreszcie "Pod adresem marzeń" z Kielc. Jest tego trochę, a widzieliśmy przecież znacznie więcej. Jakie są wasze wrażenia z obejrzanych spektakli? GAC: Skoro wśród dwunastu finałowych spektakli pięć to przedstawienia dla dzieci i młodzieży, to można powiedzie�