Adam Grzymała-Siedlecki zaproponował, a było to przed I wojną światową, Małyszewowi - ówczesnemu carskiemu prezesowi warszawskich Teatrów Rządowych - wystawienie jednej ze sztuk Adolfa Nowaczyńskiego. Zaproponował, po czym odbył się następujący dialog: "Piesy tej nie znam, ale Nowaczyńskiego niechętnie , bym widział na naszej scenie. - Dlaczego? - A dlatego, że Nowaczyński to taki autor, że u niego, co porządny człowiek to libo Niemiec, libo Moskal, libo inna nacja, a co Polak - to swinja". Daleka i pokrętna to droga, jaką Adolf Nowaczyński przebył od okrzyku "Vive l' anarchie", którym witał w krakowskiej knajpie wiadomość o zamachu na cesarzową Austrii, do apoteozy faszyzmu, której wielokrotnie dawał wyraz w latach trzydziestych. Wróg filisterii i mieszczaństwa a na lata związał się z partią na wskroś drobnomieszczańską, przeciwnik sanacji a równocześnie piewca Piłsudskiego - pełen sprzeczności w przekonaniach i sądach, zaskakiwał No
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Popularny, nr 41