"Cyd" w reż. Ivana Alexandre w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
"Cyd" w Teatrze Polskim to oskarżenie ładu zbudowanego na fałszywych wartościach. Wydawałoby się, że wiemy już wszystko o "Cydzie" Corneille'a, który tak ongiś zaniepokoił szacownych członków Akademii Francuskiej, że bezskutecznie próbowali dociec, na czym polega urok tego utworu łamiącego zasady poetyki klasycystycznej. Corneille pozwolił bowiem swoim bohaterom wybierać - młodzi kochankowie, choć spętani obowiązkiem przestrzegania reguł honoru, na własną rękę poszukiwali wyjścia z pułapki, w jaką wplątali ich ojcowie. Wtedy było to wywrotowe. A dzisiaj? Czego tu szukać, skoro karty w opowieści odwołującej się do legendy Cyda, sławnego rycerza XI-wiecznej Hiszpanii, dawno zostały rozdane: oto Szimena, córka wodza don Gomesa, i Roderyk (później zwany Cydem), syn don Diega, darzą się miłością, ale na przeszkodzie szczęściu staje zatarg ich ojców. Roderyk, zgodnie z kodeksem rycerskiego honoru, musi pomścić zniewagę, jakiej doznał