"Szczęśliwe dni" w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze adz w Tygodniku Solidarność.
Sztuki Samuela Becketta pozostają nieśmiertelne. Choć trudne do wystawienia, dają realizatorom pole do popisu. W Becketowskich dramatach kryją się prawdy uniwersalne. Scenicznej realizacji "Szczęśliwych dni" podjął się Piotr Cieplak. Wybrał dla sztuki deski młodego stażem warszawskiego Teatru Polonia. Winnie i Willy - starsze małżeństwo przeżywa swoje być może ostatnie dni. Ona - energiczna żywiołowa, wygadana. Wszędzie jej pełno, choć w sposób tajemniczy na stałe przytwierdzona jest do krzesła On - ślamazarny, choć bardziej sprawny niż szanowna małżonka - czasem wejdzie na scenę, przemierzy ją wolno wszerz, usiądzie na taboreciku. Czas płynie. Wszystko toczy się we właściwym sobie rytmie. Sielska jesień życia? Bynajmniej. Cieplak postanowił wyeksponować tragiczną powtarzalność wszystkiego, rzeczywistość, w której nie ma miejsca na zaskoczenie. "Nic nie można na to poradzić" - te słowa jak refren pojawiają się w sztukach Becketta.