Rozmowa, inteligentna i nieco podszyta snobizmem, toczyła się w salonie pani de La Fayette. Chodziło o uczucia, jakie w widzach rodzą postacie sceniczne. Czy na przykład zbrodniarka i grzesznica może budzić współczucie? Racine przekornie dowodził, że w pewnych okolicznościach postać ohydna, niesympatyczna, wstrętna, jest zdolna wstrząsnąć duszami, wywołać przeżycie, spowodować katharsis - w stopniu nawet silniejszymi niż ofiara szlachetna i najzupełniej niewinna. Nie wierzono. Trudno się jednak dziwić oporowi jaki wzbudziło paradoksalne stwierdzenie autora Andromaki, skoro dziś jeszcze krytycy zarzucają Chaplinowi iż w swoim nowym filmie uczucia naszej sympatii pragnie kierować ku przemądrzałemu i krzykliwemu chłopakowi... Pytano Racine'a o dowody. Dowody w takich rozmowach - to najczęściej przykłady. Wszyscy znali (w tym wytwornym i uczonym towarzystwie) tragedie Eurypidesa i Seneki, osnute na tle miłości Fedry do swego pasierba, Hipolita. Ale pr
Tytuł oryginalny
Tragedie niesmaku
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 1