"Madama Butterfly" w reż. Waldemara Zawodzińskiego w Operze Krakowskiej. Pisze Adam Czopek w Naszym Dzienniku.
Wielominutową owacją na stojąco zakończyła się w sobotni wieczór premiera tej bodaj najbardziej popularnej z oper Giacoma Pucciniego. Oklaskiwano nie tylko efektowne przedstawienie, ale również interesujące kreacje wokalno-aktorskie. Klamrą spinającą przedstawienie jest pierwsza i ostatnia scena, rozgrywane w tej samej scenografii i w ten sam sposób. Trzy przesuwające się ściany odsłaniają zupełnie pustą scenę. To tutaj zaczyna się opowieść o dramacie młodej Japonki, która wychodzi za mąż za oficera marynarki amerykańskiej. Ta sama przestrzeń stanie się w trzecim akcie niemym świadkiem dramatu Butterfly, która na wieść o tym, że Pinkerton przybywa do niej z nową żoną i zamiarem zabrania jej syna, popełnia samobójstwo. Cała inscenizacja jest delikatnie stylizowana na japońskie klimaty, uzupełniają ją efektowne, barwne i lekkie kostiumy, również wywiedzione z japońskiej sztuki. Waldemar Zawodziński po mistrzowsku operuje sceniczną pr