SZEKSPIR jest zawsze genialny. Także w "Królu Learze". Zwłaszcza w "Królu Learze". Bo czyż nie trzeba genialności, aby utwór mający tyle wad - o czym się już wielokrotnie i szeroko rozpisywano - tyle nieprawdopodobieństw, mimowolnych - przynajmniej dla nas śmieszności, błędów konstrukcyjnych, melodramatycznych jaskrawości i makabry, utwór, który może wydać się na scenie czymś nie do zniesienia, jest wielką tragedią o świecie, o losie człowieka, o zejściu do piekła i odrodzeniu się. Oczywiście pod warunkiem, że nie traktuje się go wyłącznie jako wyciskającej łzy historii o starym ojcu skrzywdzonym przez okrutne córki. Nie to jest główną treścią tej tragedii. Szekspir mógł równie dobrze użyć jakiejś innej sprężyny działania dla akcji, aby pokazać, że świat oszalał i aby strącić swego, antypatycznego zresztą i niemądrego bohatera z władczych wyżyn na dno upadku, w którym dopiero poznaje on życie i jego sza
Tytuł oryginalny
Tragedia o końcu świata
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy Nr 67