Film jest ekranizacją dramatu Johana Heldenbergha. Nie ma w nim jednak krztyny teatralności. "W kręgu miłości" to film nieszablonowy o miłości, śmierci i niemożności pogodzenia się ze stratą dziecka. Od piątku na naszych ekranach - pisze Barbara Hollender w Rzeczpospolitej.
Tyle już było opowieści o dzieciach umierających na raka. I o rodzinach, które muszą tę tragedię przeżyć. Ale "W kręgu miłości" Felixa van Groeningena jest dalekie od schematów. Film jest ekranizacją dramatu Johana Heldenbergha. Nie ma w nim jednak krztyny teatralności. To historia niekonwencjonalnej pary. On jest muzykiem, ona tatuażystką, która kocha śpiewać. Połączyły ich muzyka bluegrass, seks i narodziny córki. Są młodzi, żyją na maksa, tworzą. Trochę zwariowani, szczęśliwi. Tak jest do chwili, gdy mała Maybelle zaczyna chorować na raka. Nagle wszystko przestaje być ważne. Liczy się tylko dziecko, które odchodzi. Pięcioletnia dziewczynka, która na widok martwego ptaka pyta: "Gdzie on teraz jest?" Co na to pytanie mają odpowiedzieć rodzice? Takie historie bywają zwykle kanwą dramatycznych, choć telenowelowych opowieści. Czasem kończą się happy endem, czasem nie. Ale i wtedy śmierć bliskiej osoby przynosi zazwyczaj kathars