"Romeo i Julia" w chor. Jerzego Makarowskiego w Operze Wrocławskiej. Pisze Adam Domagała w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
Romeo i Julia Jerzego Makarowskiego to przedsięwzięcie skromne, skupione na ludziach, a nie rekwizytach. Jest tu dużo czystej, teatralnej magii i refleksja, której po baletowej opowiastce nie każdy się chyba spodziewa Każda minuta tego spektaklu przykuwa uwagę, choć przecież nie ma tu ani jednej sceny, która zalecałaby się konwencjonalną urodą, nie ma różnorodności barw, olśniewających efektów specjalnych. To skromne przedsięwzięcie, dokładnie przemyślane, skupione na ludziach, a nie rekwizytach. Scenografia i kostiumy rozkwitają tylko w jednej scenie - balu u Capulettich, gdy zawiązuje się miłosny dramat, choć przecież świat, w którym zabłąkali się Romeo i Julia, jest raczej mroczny, szarobury, agresywny. Czyli właśnie taki, z jakiego chce się uciec, gdy się ma tych naście lat i głowę w chmurach. Tę historię o miłości, śmierci i pojednaniu nad grobem małoletnich kochanków wszyscy znają, ale w tym, jak została opowiedziana prze