"Latający Holender" w Operze Narodowej. Niestety, po piątkowej premierze Wagnerowi nie przybędzie w Polsce wielbicieli. Trelińskiemu też nie W ostatnich latach dzieła sceniczne Ryszarda Wagnera można było oglądać w Polsce wyłącznie w Operze Wrocławskiej. Na szczęście jeden z największych wizjonerów w historii muzyki powraca po latach na scenę narodową. Wprawdzie nie z "dramatem totalnym", ale jeszcze z operą romantyczną, która swą premierę miała w Dreźnie w 1843 r. "Latający Holender", który mimo rozpaczliwych prób nie został wystawiony w Paryżu (o co zabiegał sam kompozytor), jest pierwszym ważnym dziełem Wagnera na drodze ku dramatycznej syntezie i pierwszym, które łączy operową konwencję XIX w. z muzycznym nowatorstwem, tak charakterystycznym dla jego późniejszych dokonań. Mariusz Treliński po raz pierwszy sięga po partyturę Wagnera, choć to kompozytor, który fascynuje go od młodości. Musiał jednak do niego
Tytuł oryginalny
Trafiony, zatopiony
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza nr 66