"Eugeniusz Oniegin" w Operze Wrocławskiej. Pisze Jacek Marczyński w Ruchu Muzycznym.
We Wrocławiu Jurij Aleksandrow chciał wmówić widzom, że odczytał Eugeniusza Oniegina inaczej, ale stworzył tylko spektakl ze sprawdzonych klisz. Najważniejsza zmiana poleca na tym, że akcja opery Piotra Czajkowskiego została przeniesiona na koniec XIX wieku, a z takiego konceptu teatr wielokrotnie już korzystał. Rosyjski reżyser zrobił przedstawienie osadzone w klimacie dramatów Antona Czechowa, który wyraziście potrafił wyrazić ważny dla literatury rosyjskiej motyw, obecny i w poemacie Puszkina: tęsknotę ludzi uwikłanych w nudzie szarej egzystencji za innym życiem, które toczy się gdzieś daleko. Mieszkańcy i bywalcy dworu Łarinych wydają się przeniesieni na scenę z "Mewy" czy "Wiśniowego sadu" Czechowa. Aleksandrów odrzucił tło społeczne, nie ma chóru żniwiarzy oraz ludowych tańców, tworzących w rozmaitych inscenizacjach tzw. rosyjski koloryt. A pieśń dziewcząt, rozpoczynającą trzeci obraz I aktu, śpiewają goście Łarinych, zaś dyryg