"Cyrulik sewilski" w reż. Jitki Stokalskiej w Warszawskiej Operze Kameralnej. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
W szaleńczej pogoni za obowiązującymi dziś nowinkami na scenie reżyserzy nierzadko gubią istotę prezentowanego utworu, wypaczają myśl autora i raczą widzów męką oglądania czegoś, co uwłacza ich poczuciu godności i estetyki. Użycie zaś terminu "tradycyjny" w odniesieniu do przedstawienia operowego, teatralnego, telewizyjnego czy jakiegokolwiek innego odbierane jest obecnie jako obraza reżysera. Mało kto ma dziś odwagę - bo to naprawdę jest odwaga - zrealizować przedstawienie w konwencji stricte tradycyjnej, bo gdyby nawet wyszedł z tego majstersztyk reżyserski, to i tak "postępowi" krytycy nie zostawią przecież na reżyserze suchej nitki. W tej sytuacji już tylko śladowo można trafić na przedstawienia utrzymane w tzw. konwencji tradycyjnej. Nie jest zatem wykluczone, że niebawem tego typu spektakle będą nazywane awangardowymi. Tak więc premiera "Cyrulika sewilskiego" w reżyserii Jitki Stokalskiej to szczyt odwagi ze strony zarówno pani reżyser, j