Co może dziwić w teatrze w XXI wieku? Na pewno nie ubieranie bohaterów romantycznych dramatów we współczesne kostiumy i wprowadzanie na scenę stylistyki wideoklipów.
Bardziej niezwykła wydaje się konsekwencja niektórych reżyserów w swoim postępowaniu. Tak jak w przypadku Andrzeja Łapickiego. Już od wielu lat nie poddaje się on modom i tendencjom panującym na polskich scenach. W dobie, kiedy sztuki Fredry są realizowane w nowoczesnych konwencjach (dotyczy to zarówno adaptacji tekstów, kostiumów, scenografii i muzyki) - a sztandarowym już tego przykładem jest "Magnetyzm serca" Grzegorza Jarzyny - Łapicki cały czas, jakby na przekór innym, tworzy spektakle tradycyjne w formie i treści. W czasie kiedy do teatru wielkimi krokami wkracza pop-art, stylistyka MTV i inne rozkrzyczane synonimy kultury masowej - w "domu Fredry" przy ul. Karasia wszystko nadal toczy się swoim własnym, dawno wyznaczonym torem. Tak było w przypadku poprzednich realizacji sztuk Fredry przez tego reżysera m.in.: "Ślubów panieńskich", "Dożywocia", "Męża i żony", "Zemsty", i tak również jest teraz, w jego ostatnim spektaklu - "Intrydze...". T