"Aida" w reż. Roborto Lagany Manoliego w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej. Pisze Józef Kański w Trybunie.
Po "Tosce" i "Damie pikowej" uraczył swą publiczność warszawski Teatr Wielki trzecim już w tym sezonie wielkim szlagierem operowej literatury - " Aidą" Giuseppe Verdiego [na zdjęciu scena z przedstawienia], od dziesięciu z górą lat nieobecną w repertuarze tej sceny. To arcydzieło włoskiego mistrza jest zawsze potężnym wyzwaniem dla wykonawców, stawiając przed nimi wiele trudności, ale też otwiera piękne pole do popisu wszystkim uczestniczącym zespołom: grupie solistów, chórowi oraz orkiestrze z dyrygentem - o ile są w stanie prezentować odpowiednio wysoką rangę. Jednakże przedstawienie w naszym Teatrze Wielkim trudno omawiać i oceniać, sprawiało ono bowiem wrażenie nie do końca przygotowanego. Mogło się mianowicie wydawać, iż znaleźliśmy się na którejś kolejnej próbie, a nie na premierowym spektaklu. Na próbie, kiedy wszyscy mają już mniej więcej opanowane swoje partie, ale nie powstała z tego jeszcze zborna całość. Teraz bowiem dopi